I stało się to, czego wszyscy miłośnicy Astral Sleep i Clouds się obawiali. Już utwór z Clouds, "Undressed" był niejako zapowiedzią tego co nastąpi. Tiamat postanowił "trochę" poeksperymentować. Paradoksalnie na tym LP znalazły się chyba największe perły z całej dyskografii Tiamat (The Ar, Gaia...). Pomijając Whatever That Hurts, The Ar oraz Visionaire, reszta jest zdecydowanie mniej gitarowa. I to może odpychać starych fanów zespołu. Ja sam dopiero po ok. pol roku słuchania byłem w stanie ogarnąć tą muzykę. Dostrzegłem piękno jakie zawarte jest w instrumentalnych utworach (25th Floor, Planets) oraz w utworach gdzie dominuje jedynie gitara akustyczna (Wildhoney, Kaleidoscopre, Do You Dream Of Me?, A Pocket Size Sun). I właśnie dla takiej muzyki warto żyć. Nie jest to album, który da się przełknąć za pierwszym razem. Jednak jeśli poświęci się jej wiele czasu można przeżyć naprawdę niesamowite chwile. Klimat utworów jest raczej melancholijny, teksty jak zawsze poetyckie, zmuszają do myślenia. Najlepszy album Tiamat? Chyba tak ale dla mnie razem z Clouds...
Ocena 9/10
Tomek Skrzyński
Źródło: The Nocturnal Battle of Chariots