Strona Główna
Biografia
Dyskografia
Wywiady
Recenzje
Teksty
Fotografie
Tabulatury
Download
M P 3
Linki

FanClub
Sklepik
IRC

Forum
Księga Gości
Kontakt



..:]Recenzje[:..


TIAMAT

Judas Christ

Judas Christ Cover

Prawie dwa i pół roku przyszło czekać na siódmy już pełnometrażowy krążek Szwedów. Niby to dość długo, ale nie sposób nie oprzeć się wrażeniu, że minęło zaledwie kilka chwil od premiery "Skeleton Skeletron"... Manipulacja czasu znowu daje się we znaki. Oliwy do ognia dolał niezastąpiony Johan Edlund, powołując do życia zupełnie nowy projekt Lucyfire, który w pewnym sensie mógł skrócić okres oczekiwań na nowe dzieło Tiamata. W pewnym sensie mógł także wskazać kierunek, w którym w przyszłości podąży dumne babilońskie bóstwo ...

Można było spodziewać się na długo przed wysłuchaniem nowej płyty, że Szwedzi ponownie zaskoczą niekonwencjonalnym podejściem do dźwięków. W końcu każdy ich kolejny krok to przejście do innego świata muzycznych doznać i inspiracji, a jednocześnie jak najbardziej naturalna konsekwencja pomysłów narodzonych w poprzednim wcieleniu. "Judas Christ" zgodnie z prawem tej teorii powinien rozwijać koncepcję zapoczątkowana na "Skeleton Skeletron". I w zasadzie w wielu momentach tego typu skojarzenia wydają się jak najbardziej trafne. Podobnie zresztą jak przypuszczenia, że przebojowość na którą porwał się Johan w Lucyfire, zostanie przeniesiona do babilońskiego królestwa. Choć trudno oprzeć się takim wrażeniom, Tiamat nie byłby sobą, gdyby pozwolił się tak łatwo rozgryźć, gdyby nie zaintrygował słuchaczy czymś, czego nie przewidzieli, czymś, na co nie było miejsca w przeszłości. Trudno rozpatrywać "Judas Christ" w metalowych kategoriach- owszem pojawiają się tutaj bardziej ostre gitary czy zajeżdżające "klimatycznym" graniem melodie ("fragmenty "The Return of the Son of nothing" bezdyskusyjnie kojarzą się z okresem "Clouds"- "Wildhoney", poza tym podobne odczucia towarzyszą motywom z "Fireflower"), ale to przecież zbyt mało, by dokonywać uproszczonych klasyfikacji. "Judas Christ" prezentuje całą gamę różnorodnych nastrojów i wpływów- od cięższych brzmień, które w mig wywołują ducha "Chmurek" ("The Return of the Son Nothing" - słychać tu wiolonczelę) przez powab gotyku, który gdyby nie przeszywający wokal Johana mógłby bez żadnych wycinków znaleźć się na płytach Sisters of Mercy czy Fields of Nephilim ("Vote For Love", "The Truth`s For Sale", "I Am in Love With Myself") aż po rock n`rollową spontaniczność ("Spine") i wręcz bluesowe (solo w "The Truth`s For Sale") czy country (spokojny "Heaven of High") wstawki. Albo stworzony przy pomocy klawiszy i gitary akustycznej "Too Far Gone", przypominający piosenkę śpiewaną przy ognisku przez odurzonych licealistów ... I jeszcze oryginalne orientalizy w "Summer by Night" ...

Bez watpienia Tiamat kolejny raz nagrał wyjątkową, nie podlegającą żadnym klasyfikacją płytę. Pełną różnorodnych motywów, a jednocześnie niezwykle spójną, oprawioną iście królewskimi ramami. Czy będzie ona rozczarowaniem dla tych, którzy dotąd cenili twórczość Szwedów, albo kolejny po "A Deeper Kind of Slumber" i "Skeleton Skeletron" ciosem ? Trudno jednoznacznie powiedzieć, wiele zależy od indywidualnych upodobań. Pewne jest tylko to, że będzie ona w wielu momentach niespodzianką.

Ocena: 6.5/10

Małgorzata Gołębiewska
Źródło: Strefa Klimatyczna

..::] Wstecz [::..





Dzoj.pl