Ten album to wyraźna kontynuacja stylu jaki Tiamat wypracował sobie na "Skeleton Skeletron". Chociaż powiem szczerze, że po usłyszeniu pierwszego utworu "The Return Of The Son Of Nothing" już myślałem, że Tiamat powrócił do czasów "Wildhoney" - występuje w tym kawałku podobny riff do "Whatever That Hurts" i jest to dość klimatyczny utwór - jednym słowem świetny. Niestety, moje nadzieje okazały się zbyt pochopne i już w dalszych częściach albumu nie jest tak dobrze. Jak dla mnie, Tiamat zawsze będzie kojarzyć mi się z "Clouds" i "Wildhoney" - z płytami doskonałymi i dopracowanymi do perfekcji. Na mój gust taki "Skeleton Skeletron" i "Judas Christ" to płyty mało skomplikowane, łatwe w odbiorze, wręcz komercyjne. Wszystkie utwory zbudowane są za pomocą kilku prostych rockowych riffów. I ten schemat - spokojna zwrotka ze spokojnymi wokalami Edlunda następnie mocny refren i tak przez cały kawałek - nuda. Ale takie granie na pewno spodoba się zarówno sympatykom rocka jak i trochę bardziej komercyjnego grania. Jakby ten album był wydany pod innym szyldem to nie czepiałbym się, ale to ma być dzisiejszy Tiamat? Ostatnie utwory kompletnie mnie dobiły - "Heaven Of High" oraz "Too Far Gone" to "eksperymentowanie" Edlunda z... muzyką country. Mówiąc ogólnie wielbiciele starego Tiamat'u nic tu dla siebie nie znajdą (darujcie mi wystawiane oceny) a dla zwolenników nowego stylu tego zespołu to kolejny dobry album.
Ocena 8/10
Tomek Skrzyński
Źródło: The Nocturnal Battle of Chariots